O mnie

Dzień dobry, cześć!
Witaj w moim świecie, pełnym liter i pasji do pisania. Jak powstawał? Jednym z pierwszych wspomnień dotyczącym pisma jest obserwacja mojej mamy, która wieczorami uzupełniała różnego rodzaju papiery. W mojej dziecięcej głowie nie mieściło się, że te wszystkie „robaczki” kreślone długopisem mają jakiekolwiek znaczenie. Było to jednak na tyle fascynujące, że sama próbowałam coś bazgrać i nadawać temu sens, mimo że było go zupełnie pozbawione. Później przyszła szkoła i nauka pisma. Strasznie to było fascynujące! Co lepsze, koleżanki i koledzy mieli swoje pomysły na poszczególne litery, a i nauczyciele zapisywali tablicę różnymi ciekawymi formami: pani od języka polskiego (starszej daty) zapisywała duże „S” jak małe pisane „s”, a ksiądz robił z pętelek „y”, „j” i „g” rybki… nadal to pamiętam! Bywało też i mniej kolorowo, bo gdy odkryłam długie „z” i z fascynacją wprowadzałam je do swoich zapisków i zadań domowych, spotkałam się z kategorycznym zakazem używania tego znaku jako nieprawidłowy. Cóż, na szczęście teraz mogę używać go do woli!

Starałam się prowadzić notatki w sposób czytelny dla samej siebie ze względu na pogłębiającą się wadę wzroku, ale okazało się, że czytelne i uporządkowane notatki są niezwykle pomocne w trakcie studiów. Historia sztuki (najpierw studiowana we Wrocławiu, a następnie w Krakowie) na pewno poszerzyła moje horyzonty i szerzej otworzyła oczy na świat i ludzi – w końcu sztuka jest efektem myśli ludzkiej – oraz pozwoliła na poszukiwania różnego rodzaju pism historycznych. Wtedy też poczułam chęć nauki kaligrafii i przeszukując możliwości w kraju, trafiłam na Szkołę Kaligrafii w Krakowie, przy ul. Brzozowej 14, założoną przez Fundację Sztuka Kaligrafii. Zaczęłam dojeżdżać raz w miesiącu do Krakowa, a po ukończeniu I stopnia studiów we Wrocławiu, przeprowadziłam się do królewskiego miasta żeby kontynuować naukę zarówno na uczelni, jak i w Szkole Kaligrafii.

W międzyczasie mogłam spróbować swoich sił, prowadząc pojedyncze zajęcia w kawiarni Macondo we Wrocławiu, które zawsze będę wspominać bardzo ciepło oraz podczas różnych wydarzeń w Krakowie oraz wykonując drobne prezenty z literami w roli głównej dla najbliższych. Los chyba tak chciał, że zaczęłam zagłębiać się w świat kaligrafii, chcąc stale się rozwijać, uczyć kolejnych krojów i tworzyć aż w końcu mogłam zacząć myśleć nad następnym krokiem w życiu. Nie obeszło się tutaj bez wsparcia i pomocy rodziny i przyjaciół, którzy popychali mnie lekko w tę stronę, dodając otuchy (szczególnie mama! <3), ale również pani Anny Jeziornej – prezes Fundacji Sztuka Kaligrafii, która pomogła mi uwierzyć w swoje możliwości. I tak, po tym wodospadzie wspomnień i wdzięczności, jestem tutaj: we Wrocławiu, ze swoją pracownią, ale równocześnie odwiedzając Kraków i prowadząc zajęcia w Szkole Kaligrafii oraz wszędzie, gdzie akurat są chętni i miejsce na to, aby na chwilkę usiąść, nakreślić pierwszą kreskę stalówką i miło spędzić czas.

Dziękuję za piękne przygody wszystkim, z którymi miałam okazję spotkać się przy zapisywaniu kartek, ścian, desek (i innych powierzchni;) ) i mam nadzieję, że jeszcze wiele takich spotkań i nowych znajomości przede mną.

Zuzanna Chróścik

fot. Agata Dobrzańska